www.bikeman.plwww.mtb-cup.comwww.4energy.plwww.arnik.com.plwww.bicycle.plwww.rmdbikeco.pl
Nasz serwis jest też dostępny w formacie WAP:
http://tagtag.com/ppcmtb
Przeglądarka WAP

©

Różne

Maraton "STYRKEPROVEN"

Świnoujscie 30.06.01

MARATON ROWEROWY "STYRKEPROVEN" TRONDHEIM - OSLO
23-24.06.2001

Na temat maratonu rowerowego Styrkeproven w Norwegii dowiedziałem się z internetu na początku czerwca br. Po zapoznaniu się z regulaminem postanowiłem spróbować swoich sił i przejechać 540 km. w ciągu 36 godzin tak jak to zaplanowali organizatorzy. Najpierw podliczyłem koszty i zaraz potem załamałem się. Całkowity koszt ewentualnego mojego udziału to koszt około 3 tysięcy złotych w tym przejazdy, noclegi, wpisowe i wyżywienie dla jednej osoby. Chęć udziału w tej imprezie była tak duża, że postanowiłem spróbować znaleźć sponsorów.
Wiesław Rusak Na pierwszy ogień poszły firmy promowe. Prezes Unity Line pan Paweł Porzycki zgodził się na przewiezie mnie do Szwecji, kapitan promu PŻB Pomerania zaproponował mi drogę powrotną z Kopenhagi, firma autobusowa "ALMABUS" z Wrocławia zgodziła się przewieźć mnie ze Świnoujścia do Oslo. Kolega Marek Muzyczuk zorganizował mi pobyt w Oslo u swojej koleżanki Gosi, która mieszka w Oslo od 10 lat. Przez internet znalazłem Polaka który mieszka w Trondheim i jest tam wykładowcą na politechnice. Pan Krzysztof Orleański załatwił mi nocleg w schronisku w noc przed startem oraz pomógł mi przy wszystkich formalnościach podczas rejestracji w sekretariacie zawodów. Członek zarządu miasta Świnoujścia, Jarek Specjalski zaproponował, że miasto opłaci wpisowe. Prezes firmy ochroniarskiej "SEKRET" Wojtek Głowacki opłacił pociąg z Oslo do Trondheim. Pomoc życzliwych mi ludzi był na tyle poważny, że postanowiłem pojechać do Oslo i spróbować swoich sił.
Wyjazd nastąpił 19.06.01 o godz. 13.00 promem Polonia. Podróż przez Bałtyk przebiegła spokojnie i bez rewelacji. Następnie po dobiciu w Szwecji i zapakowaniu roweru do autobusu zgłosiliśmy się do odprawy paszportowej w Ystad. Odprawa trwała kilka minut, celnicy nawet nie weszli do autobusu. Około 20.30 ruszyliśmy w drogę do Oslo. Drogi idealnie utrzymane i zadbane, do Geteborga droga prosta i dość nudna. Potem zaczęły się zakręty i wzniesienia a do tego droga co chwila zbliżała się do brzegu Bałtyku. Kilka przystanków na stacjach paliwowych i o 5.00 byliśmy w Oslo. Zgodnie z umową o 7.00 na dworzec przyjechał mąż Gosi, Norweg który świetnie mówi po Polsku. Kai bo tak ma na imię jest kierowcą taksówki w Oslo. Gosia i Kai mieszkają w drewnianym domku 15 km od centrum Oslo, mają 10 letnią córkę Kamilę.
Po śniadaniu pojechałem rowerem do nowo wybudowanego wesołego miasteczka, cena biletu wstępu jak na nasze warunki dość wysoka bo 80 zł. ale za to wszystkie atrakcje były za darmo. Największą popularnością cieszyła się drewniana kolejka górska, potem mniejsza ale szybsza kolejka o konstrukcji metalowej. Istne szaleństwa to wieża wysokości 11 pięter z siedzeniami na zewnątrz i wjazd do góry z niewiarygodną prędkością i zaraz potem w dół. Wrażenie niesamowite, a w żołądku rewolucja. Ponadto było wiele karuzel, samochodziki, miasteczko z dzikiego zachodu, spływ wodny w balach drewna, pełno gier zręcznościowych, lodziarnie i punkty gastronomiczne. Wieczorem późny obiad, pieczeń z renifera i pogawędka z gospodarzami.
Drugi dzień to zwiedzanie Oslo w tym muzeum Amundsena, Tiki Taka, Wikingów, centrum Oslo, dzielnica nadmorska, skocznia narciarska Hohelkolen, panorama Oslo z kawiarni na wzgórzu otaczającym Oslo.
Niestety ale nie dostaliśmy już biletu na pociąg bezpośredni do Trondheim na piątek 22.06.01 i musiałem jechać wcześnie rano z przesiadką w Roros gdzie miałem 3 godziny przerwy. Wyjeżdżając nie zdawałem sobie sprawy co zyskam dzięki temu. Roros to przepiękne miasto wpisane na listę UNESKO, jest tam stara kopalnia miedzi i huta, przepiękne muzeum, wspaniała stara zabudowa z drewnianymi domami krytymi darnią.
Do Trondheim dotarłem wieczorem gdzie na dworcu czekał na mnie pan Orleański z żoną. Pojechaliśmy do sekretariatu zawodów gdzie wpłaciłem wpisowe i zgłosiłem swój udział w maratonie w klasie rowerów turystycznych.
Potem była wspólna kolacja, miła rozmowa a na koniec udaliśmy się do schroniska. Noc była gorąca, mimo że słońce zaszło to było widno tak jak w dzień w jesienny dzień w Polsce.
Rankiem o 6.00 pobudka potem obfite śniadanie wliczone w cenę noclegu i wyjazd na start. Zbędny bagaż razem z plecakiem zdałem do samochodu ciężarowego który mogłem odebrać na mecie. Organizatorzy wypuszczali 100 osobowe grupy kolarzy co 5 minut. Najpierw "emeryci" tj. kolarze mający ponad 50 lat, potem zawodowcy, pół zawodowcy i wreszcie amatorzy. Moja grupa ruszyła o 8.30. Trasa oznaczona i zabezpieczona przez organizatorów rewelacyjnie, na każdym skrzyżowaniu policjanci dający nam pierwszeństwo.
Na starcie jako jedyny posiadałem narodową flagę przymocowaną do kierownicy. Niestety ale nie zauważyłem żadnego innego Polaka. Na starcie stanęło 3247 osób w wieku od 17 do 75 lat w tym 354 kobiety. Wśród startujących byli przede wszystkim Norwedzy, Niemcy, Holendrzy, Duńczycy, Szwedzi, Austryjacy, Amerykanie i jak później okazało się jeszcze jeden Polak. Niestety ale tego drugiego nie spotkałem ani na starcie ani na mecie. Zdecydowana większość rowerów to profesjonalne rowery szosowe, wiele grup ubranych było w stroje zawodowych grup kolarskich tak jak np. kilkudziesięciu Włochów ubranych w stroje grupy Mapei.
Po zapoznaniu się z regulaminem postanowiłem jechać do godziny 24.00 i w tym czasie dojechać do Lilehammer gdzie na punkcie kontrolnym zaplanowałem 3-4 godziny snu na przygotowanej do tego celu hali sportowej. Pogoda była wspaniała bez wiatru, słonecznie około20 stopni. Pierwsze 180 km. po praktycznie cały czas podjazd pod górę. Na 120 km dopadł mnie pech, pękł mi łańcuch. Załamany rzuciłem kaskiem o ziemię i usiadłem na poboczu oczekując na autobus z napisem koniec wyścigu. Po kilku minutach podjechał do mnie znajomy Holender z którym mieszkałem w schronisku i którego wyprzedziłem kilka minut wcześniej. Zatrzymał się obok mnie i przystąpił do naprawy mojego roweru. Miał ze sobą wszystko co jest niezbędne do naprawy wszelkich awarii. Niestety ale nie miał zapasowe elementy do łańcuch używanego w moim rowerze, nie pozostało nic innego jak tylko skrócić mi łańcuch o dwa oczka. Konsekwencja tego była taka, że nie mogłem korzystać z dwóch najwyższych trybów a przede mną największa góra, 60 km. podjazdu.
Po wdrapaniu się na szczyt okazało się, że jest tam punkt kontrolny i serwis. Naprawa roweru trwała dosłownie kilka minut podczas których mechanik dołączył mi brakujące dwa elementy łańcuch i ruszyłem dalej. W Lillehammer byłem zgodnie z planem tuż prze północą, za mną było już 360 kilometrów, pozostało tylko 180. Po zjedzeniu pysznego makaronu z sosem postanowiłem zrezygnować ze spania i ruszyłem dalej.
Dyplom Praktycznie od tego czasu jechałem samotnie spotykając co kilka kilometrów odpoczywających kolarzy w rowach lub na przystankach autobusowych. Najgorszy okres to między 5.00 a 7.00 rano. Oczy same zamykały się, organizm domagał się snu. Aby przełamać sen zacząłem śpiewać różne piosenki. Myślę, że gdyby usłyszał mnie ktoś ze znajomych to miałby sporo dobrej zabawy.
Około 8.00 wjechałem na przedmieścia Oslo, trasa została poprowadzona najpierw bocznymi uliczkami a później wydzielonymi pasami głównych arterii stolicy Norwegii. Meta usytuowana była przed halą sportową w centrum Oslo. Po minięciu linii mety wręczono mi pamiątkowy medal i dyplom wraz z moim zdjęciem ze startu.
Dystans 540 kilometrów pokonałem w ciągu 25 godzin i 15 minut, zająłem 31 miejsce wśród rowerów turystycznych i 6 w swojej grupie wiekowej 41-44 lata. Dla mnie miejsce w tym przypadku nie grało żadnej roli, liczył się udział i sprawdzenie własnej wytrzymałości fizycznej i psychicznej.
Powrót do Polski odbyłem najpierw autobusem do Kopenhagi a potem promem do Świnoujścia. Cieszę się bardzo z tego, że dowiedziałem się o tej imprezie i wziąłem w niej udział, jestem przekonany, że w przyszłym roku ponownie spróbuję swych sił na tym dystansie a może razem ze mną wystartuje większa grupa z Polski. Wszystkich chętnych zapraszam do przeżycia kolejnej przygody tym razem w górach Norwegii na rowerze.

Wiesław Rusak
Ul. Szkolna 13A/13
72-600 Świnoujście


I WYPOSAŻENIE PODCZAS MARATONU

  1. Rower Author AIR LINE SX
  2. Licznik
  3. Pompka
  4. Oświetlenie tylnie czerwone
  5. Oświetlenie przednie białe duże
  6. Bidon Isostar
  7. Sakwa pod ramę
  8. Sakwa pod siodełko
  9. Sakwa na kierownicę
  10. Buczek okrętowy
  11. Zapasowa dętka szt. 1
  12. Łyżki do opony szt.2
  13. Kask, czapka pod kask
  14. Okular słoneczne i jasne
  15. Kurtka deszczowa Alpinusa
  16. Kurtka ALDHARA Alpinusa
  17. Podkoszulek ciepły Alpinusa
  18. Koszulka kolarska
  19. Podkoszulek Alpinusa cienki
  20. Spodnie Polar 100
  21. Spodenki kolarskie
  22. Slipy Alpinusa
  23. Skarpetki
  24. Buty SPD
  25. Rękawiczki długie i krótkie
  26. Rękawniki
  27. Koszulka reklamowa
  28. Telefon
  29. Aparat fotograficzny
  30. Red Bull szt.2
  31. Odżywka energetyczna szt. 2
  32. Paszport, ubezpieczenie
  33. Portfel z pieniędzmi
  34. Flaga RP z masztem

II POZOSTAŁE RZECZY

  1. Plecak mały
  2. Bluza dresowa Adidasa
  3. Koszulka polo
  4. Spodnie dresowe Adidasa
  5. Majtki bokserki
  6. Skarpetki szt.3
  7. Buty adidasy
  8. Koszulka do spania
  9. Spodenki do spania
  10. Etui toaletowe (szczoteczka, pasta do zębów, pianka, maszynka, woda do golenia, grzebień, mydło, szampony jednorazowe szt.5, obcinacz do paznokci,)
  11. Ręcznik
  12. Narzędzia rowerowe, smar
  13. Zapięcie do roweru, kluczyk
  14. Przewodnik, mapy, plan Oslo
  15. Notes, długopis z adresami i telefonami, ważne zwroty po angielsku
  16. Drugi film do aparatu foto
  17. Karta bankowa i Unity Line
  18. Nóż myśliwski
  19. Konserwy
  20. Alkohol i papierosy na prezenty